Mecz pomimo wyrównanego przebiegu nie miał szczęśliwego zakończenia. Nie po raz pierwszy zabrakło skuteczności i to rywale dopisali 3 punkty do swojego dorobku.
Do meczu z FC10, podopieczni Marcina Stanisławskiego przystąpili po dwutygodniowej przerwie wymuszonej wykryciem wirusa COVID-19 w organizmach kilku zawodników. Starcie z mocnym fizycznie rywalem zapowiadało się na wyjątkowo trudne. Na domiar złego, tuż przed meczem, kontuzja wyeliminowała z gry Tomasza Gąsiora i czerwono-biało-czerwoni musieli szybko reorganizować założenia taktyczne.
Obie strony przystąpiły do spotkania z wiarą w swoje umiejętności i z odwagą kreowały swoje akcje ofensywne. Wysoki poziom prezentowali obaj bramkarze, co spowodowało, że w stosunku do ilości sytuacji podbramkowych, bramek było niewiele.
Na przerwę Widzewiacy zeszli przegrywając 0:1, po golu Wojciecha Banaszczyka.
W drugiej odsłonie gospodarze pokazali nie lada charakter. Wpierw skutecznie broniąc się grając w osłabieniu (dwie żółte kartki otrzymał Jan Dudek), a następnie, doprowadzając do wyrównania za sprawą strzału Norberta Błaszczyka.
Kluczową akcją okazał się nieskuteczny atak podopiecznych Marcina Stanisławskiego, który zakończył się kontrą FC10 Zgierz i bramką na 1:2 autorstwa Rafała Niewiadomskiego.
W końcówce Widzew spróbował jeszcze wariantu gry z wycofanym bramkarzem. Nie przyniosło to jednak oczekiwanych efektów. Wynik meczu na 1:3 ustalił Krzysztof Baszczyński w 38 minucie.
Na zdobycz punktową przyjdzie Widzewiakom zatem poczekać. Najbliższa ku temu okazja w niedzielę 8 listopada - wyjazdowy mecz z TAF Toruń.